środa, 11 marca 2015

Czy warto chodzić na wykłady?


Nie ma studenta na świecie, który nie zadawałby sobie powyższego pytania. Każdy student przychodzący na wykład, prędzej czy później zacznie się zastanawiać - "Czy aby warto chodzić na wykłady?". Tym bardziej aktualnie pytanie, kiedy zaczyna się kolejny semestr. Zapraszam do niedługiej lektury, studentów i nie tylko...



Czym jest wykład, chyba każdy wie. Nie trzeba być studentem ażeby zetknąć się z taką formą nauczania. Chociażby zapisując się na kurs prawa jazdy spotkamy się z tą suchą formą zgłębiania tajników wiedzy, wykładanych przez przeróżnych wykładowców. Wykład prowadzony jest w formie monologu dla studentów, uczniów, osób zainteresowanych. Kiedy uczyłem się na historii o dawnych, włoskich akademiach prawa dowiedziałem się, że dzisiejsza forma wykładu nie od zawsze wyglądała tak samo. Otóż w pierwszych szkołach prawa m.in mówię tutaj o szkole bolońskiej, która sięga hen wstecz w dziejach tego świata, prowadziła wykłady w sposób następujący: profesor czytał księgi, a słuchacze uczyli się z podanych informacji. Zdaję sobie sprawę z tego, że ówcześni uczeni mieli dużo lepszą pamięć niż my dzisiaj. Głównie za sprawą słabo dostępnego druku i materiałów takich jak czyste arkusze papieru. Zatem w skrócie - profesor czytał księgę, studenci słuchali. Nie oszukujmy się, na pewno nie było to szczególnie ciekawe wydarzenie. W każdym razie tak było i trudno z tym dyskutować. Dzisiaj wiele się zmieniło. Wszyscy mają dostęp do bibliotek i księgarni, do materiałów papierniczych oraz przeróżnej technologii informatycznej, którą wykorzystujemy do nauczania. Wykłady, na które chodzimy odbywają się w formie prezentacji multimedialnej, przeróżnych parafraz tego co profesor miał okazję wcześniej czytać etc. natomiast pilny student, przynajmniej z definicji, notuje interesujące go oraz potrzebne mu do zaliczenia przedmiotu informacje. Ale o tym chyba więcej wspominać nie muszę, bo przecież jest to oczywiste.

Jako młody student szybko poczyniłem interesujące mnie obserwacje, wśród zachowań innych studentów, wśród profesorów oraz samej techniki prowadzenia wykładów. Pokrótce opiszę to wszystko w dzisiejszym artykule.
Uczestników wykładów możemy podzielić w zasadzie na kilka kategorii. Pierwsza kategoria to typ studenta pilnego. Notuje każde słowo wykładowcy, kiedy jest stosowny czas zadaje masę pytań, wpada w panikę w momencie, gdy wypisuje mu się długopis, a wykładowca nadal coś mówi. Nierzadko jednak taki student zaopatruje się w dodatkowy dyktafon lub inne urządzenie nagrywające, tak aby nie uciekła mu ani sekunda prowadzonej lekcji. Zazwyczaj ten typ spotyka się z ogromnym kłopotem w trakcie sesji egzaminacyjnej, kiedy to zdaje sobie sprawę, że ilość zapisanych "ważnych informacji" jest nieprzyswajalna z powodu swojego ogromu, a często także i niespójności, która wynika z nierzadko prowadzonych chaotycznie wykładów. Druga kategoria to typ studenta ambiwalentnego. Trochę notuje, trochę słucha. Nie do końca zawsze orientuje się czy akurat dane poruszane zagadnienia są istotne czy też nie. Jest to student ostrożny, raczej nieprzepracowujący się, na czym często dobrze wychodzi. Pyta o dodatkowe informacje tylko w razie potrzeby, zapisuje treści, które wydają mu się najważniejsze. Trzecia kategoria to student słuchacz. Przychodzi na wykład tylko z kawą lub herbatą. Siedzi tak trzy godziny, nic nie notuje ale pilnie słucha Zazwyczaj ten typ wydaje się być dość rozsądny, ale brakuje mi ostatecznych informacji, jak ów charakter radzi sobie w trakcie sesji egzaminacyjnej. Czwarta kategoria to student współczesny. Nie robi nic, zazwyczaj przeszkadza innym w odbiorze, sprawia wrażenie jakby był trzymany na wykładzie siłą, zaopatrzony często jest w słuchawki i przeróżnego rodzaju gry na tablet lub komórkę. Ten typ także jest najbardziej rozczarowany faktem, że musi przychodzić na poprawki. Koniec końców ich losy bywają tragiczne.


Ale chodzić, czy nie!? Bo pytanie padło, a ja nadal na nie nie odpowiedziałem. Powiem tak... To zależy. Kiedyś nauczycielka języka angielskiego na przerwie powiedziała mi tak: "Inteligentny człowiek zawsze się zastanawia, więc na większość pytań odpowiada właśnie - to zależy". Jako, że nie jestem szczególnie inteligentny, to boję się mówić od tamtego czasu wprost - to zależy. Jednak w tym przypadku, po prostu... TO ZALEŻY. Na samym początku warto sprawdzić jakie kwestie poruszane są na wykładzie. I tutaj także występuje podział wykładów. Wykłady na których obecność jest obowiązkowa oraz te, na których obecności nikt nie sprawdza i nie trzeba na nie chodzić. Tutaj prosta odpowiedź. Jeżeli są obowiązkowe, to warto się tam pojawiać na tyle często, by mieć wystarczającą frekwencję. Jeżeli obecność jest nieobowiązkowa, to warto pokazać się na pierwszym i ostatnim wykładzie, natomiast te po środku można sobie darować, jeżeli jest to przedmiot mało ważny. Jednak jakby tego było mało, mamy wykłady - suche oraz treściwe. Te suche to typowe wykłady-prezentacje. Odtwarzana na nich zostaje prezentacja i jedyne co trzeba do zaliczenia takiego przedmiotu, to wykucie na pamięć podanych definicji. Na te wykłady nieszczególnie warto chodzić, zwłaszcza, że dotyczą one zazwyczaj tylko przedmiotów dodatkowych typu psychologia itd. Na coś takiego, po prostu szkoda naszego czasu. Jednak jeżeli idzie o wykład treściwy, taki jak chociażby prawo cywilne, tutaj już siedzimy i grzecznie słuchamy. Wiedza ta przyda się bowiem nie tylko na egzaminie, ale także i w życiu i ewentualnym zawodzie, w to ostatnie akurat wątpię (przynajmniej nie w granicach naszego kraju). O dziwo możemy się także spotkać z wykładami ciekawymi. Ich wątek jest wartki, interesujący, wykładowca dopuszcza możliwość dyskusji. Jeżeli więc na tego typu wykład trafimy i wzbogaci on nasz światopogląd, jak najbardziej warto pójść. Tak czy inaczej wszystko ZALEŻY. Czy trzeba, co jest omawiane, czy aby nie lepiej w domu posiedzieć z książką i w tym samym czasie nauczyć się więcej.

Ktokolwiek myśli, że obecność na wykładzie to pewny wkład w zdany egzamin jest w błędzie. Wykład często jest bardzo pomocny przy późniejszej nauce w domu. Ale siłą rzeczy większość wiedzy musimy zgłębić z książek. Nikt za nas tego nie zrobi. Nie na każdym wykładzie trzeba być, zwłaszcza jeżeli nasze zachowanie wykazuje, że się tam męczymy. Jeżeli masz przeszkadzać innym, to lepiej na aulę nie wchodź wcale. Dokonuj selekcji, wybieraj tylko te zajęcia, które coś wkładają w proces Twojej nauki. Chyba, że są one obwarowane przymusem, to już po prostu idź i przebolej, nawet jeśli mówią tam bzdury. Pamiętaj, że wykład wykładowi nie równy! A zdać przecież każdy chce.


4 komentarze:

  1. Rady niezwykle przydatne kilka miesięcy przed rozpoczęciem studiów. Dziękuję, dziękuję.;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Warto zdecydowanie, może z początku wydają się niepotrzebne ale z czasem człowiek przekonuje się że wiele można z nich wynieść. Jeśli szukacie ciekawych wykładów to tutaj na uczelni http://www.wseiz.pl/en/studia możecie być pewni, że takich nie brakuje

    OdpowiedzUsuń
  3. Wiadomo, że na tego typu kierunkach https://www.ssw-sopot.pl/wzornictwo/ najważniejsze są umiejętności praktyczne, jednak teorię też trzeba znać, a jej się nauczymy tylko na wykładach. Wiec raczej chodzić trzeba

    OdpowiedzUsuń