środa, 15 lutego 2017

sobota, 1 sierpnia 2015

Sześć kilometrów od granicy.

Widok na wieżę głównego magistratu miasta.

Bez wątpienia wielu z nas, podróżowanie za granicę kojarzy się z długodystansową trasą. Nic w tym dziwnego, bowiem wielu Polaków mieszka daleko od sąsiednich krajów, a zwłaszcza już tych bardziej egzotycznych, jak chociażby Hiszpania. Dla ludzi takich jak ja, którzy mieszkają niedaleko granicy, nie jest w tym nic dziwnego, że mogą znaleźć się w innym kraju, po dwudziestu minutach jazdy samochodem. O tym też dziś chciałem napisać - o szybkim, nieplanowanym wyjeździe do Czech. Do granicy musiałem przebyć drogę okołu czternastu kilometrów, później już od miasta Karvina, dzieliło mnie zaledwie tytułowe "Sześć kilometrów od granicy". Chociaż zamiast zwyczajnych zwierzeń z kategorii "Jak było", pragnąłbym przekazać wiele różnych spostrzeżeń, na temat jakby na to nie spojrzeć nieco innej kultury oraz państwa.

Widok na rynek - Karvina.

Po głębszych rozważaniach, trudno uświadomić sobie, że stojąc na granicy widzimy różne domy sąsiadujące ze sobą. Po jednej stronie jest Polska, po drugiej zaś Czechy. I jakże to zabawne, że sąsiad z sąsiadem innymi językami władają, płacą zupełnie gdzie indziej podatki, uczą się trochę innej historii. Oczywiście zdaję sobie sprawę, że bezpośrednio przy granicy na pewno istnieje wiele rodzin mieszanych, polsko-czeskich. Mimo to przekraczanie granic w życiu zawsze niesie za sobą jakiś wymiar filozoficzny.


Flaga


Zacznę zupełnie podręcznikowo i akurat ten akapit postaram się oprzeć na podstawowych informacjach. Czechy jest to kraj nazywany inaczej "Sercem Europy", dlaczego przypisuje im się właśnie taki epitet? Wystarczy spojrzeć na mapę. Dewizą kraju jest "Pravda vítězí" - co w dosłownym tłumaczeniu znaczy tyle co "prawda zwycięży". Natomiast ich hymn tytułuje się "Gdzie jest dom mój". Powierzchnia Czech jest równa 78 866 km² - w porównaniu do Polski wypada znacznie gorzej. Powierzchnia naszego kraju to 312 679 km². W przypadku ludności na kraj czeski przypada około dziesięć i pół miliona mieszkańców, zaś w Polsce jest to ponad trzydzieści osiem milionów. Warto wspomnieć jeszcze o Produkcie Krajowym Brutto - PKB. W przeliczeniu na osobę, u Czechów jest to 19 563 USD, zaś w Polsce 14 378 USD (dane wg. roku 2014). Wynika z tego, że przeciętny obywatel Czech jest bogatszy niż obywatel Polski i chyba muszę się z tym zgodzić, po obserwacjach, jakie dokonałem podczas podróży. Z ciekawostek warto także dodać, że w Czechach nie istnieje religia dominująca. Można zatem powiedzieć, że niejako jest to państwo ateistyczne. Próżno w ich szkołach szukać chociażby przedmiotów takich, jak religia.


Czymże by było państwo bez jednostki monetarnej? Zatem przed podróżą przyszło mi się jeszcze zabezpieczyć finansowo i wymienić trochę złotówek na korony czeskie. I właśnie w tym rzecz KORONY CZESKIE. Dzięki ich rodzimej walucie nie trzeba być bogatym, by podróżować bez większych obciążeń finansowych, inaczej już jest np. na Słowacji, gdzie wprowadzono euro walutę. Nie zmieniając tematu, powrócę do owych koron. Jako, że pewnie większość z czytających kojarzy tę walutę, ale być może nie miała jej w ręku to przedstawię ją poniżej. System monetarny w Czechach składa się z monet o nominałach: 1, 2, 5, 10, 20 i 50 koron. Natomiast co do banknotów istnieją następujące nominały: 100, 200, 500, 1000, 2000 oraz 5000 koron (Na zdjęciu przedstawione są także banknoty 20 i 50, ale nie funkcjonują już one w obrocie pieniężnym).


Banknoty


Pod względem administracyjnym, Czechy podobnie, jak i Polska są krajem unitarnym. Nic też w tym dziwnego, ponieważ nie jest to wielki kraj. O ile Polska podzielona została na województwa, to w Czechach będziemy już raczej mówić nie o województwie, a o "kraju". W skrócie rzecz ujmując, kraj Czechy, dzieli się na kraje. I wygląda to dokładnie tak, jak poniżej na zdjęciu. Co ciekawe Praga, jako stolica jest niejako osobnym województwem.



Podział na kraje.


Co do moich obserwacji, na temat tego narodu, to dostrzegam jednak różnice kulturowe. Być może Czesi i są podobni do Polaków, jednak owo podobieństwo może okazać się zwodnicze. Niby klimat ten sam, sąsiednie położenie etc. Pomimo tego nie zmienia to faktu, że naród czeski zachowuje się trochę inaczej niż nasz Polski. W przestrzeni miejskiej jest znacznie ciszej i spokojniej, pomimo wielu przechodniów. Chodząc po parku praktycznie niemożliwym było spotkanie jakichkolwiek śmieci, co niestety w Polsce jest zjawiskiem nagminnym - od niewinnych butelek, które łatwo się utylizuje, po nieznośne plastiki. Podczas kilkugodzinnego pobytu nie widziałem także palaczy papierosów. Zaś ponadto, mam dziwne wrażenie, że na przeciętną rodzinę czeską przypadają trzy psy i osiem par rolek. Bardzo, bardzo wiele Czechów, chociażby w Karvinie czy wcześniej kiedy byłem w Ostravie podróżuje rekreacyjnie na rolkach. Próżno szukać tam biegaczy, czy "kijkarzy". W obu tych miastach dominująca większość zasuwa na rolkach. Zaś ci co nie zasuwają na butach z kółkami, chodzą z psem lub dwoma. Nie zdarzyło mi się widzieć tylu wypoczywających przechodniów w środku tygodnia, w zwykłym prowincjonalnym mieście. Oczywiście nie zmierzam do jakiejś przesadnej gloryfikacji... Równie niebezpieczne, jak ksenofobia jest bezpodstawne i przesadne uwielbienie obcych narodów! Moje wstępne przekonania wynikające z obserwacji zamierzam oprzeć na twardych dowodach, bowiem planuję podróżować więcej (jeszcze w tym roku), po kraju gdzie rzekomo "prawda zwycięża". Z drugiej strony nie wpływa to na moją dotychczasową opinię, która pozostaje bardzo pozytywna. 


Park pałacowy - Karvina.

Czy polecam podróż do Czech? Polecam! Zwłaszcza jeżeli mieszkasz tak blisko tego kraju, jak ja. Wtedy Czechy mogą stać się celem wycieczki rowerowej, bez większego problemu dla bardziej aktywnego rowerzysty. Natomiast jeżeli lubisz czeskie piwo, jest to poważny argument by tam pojechać. Ogólnie rzecz biorąc, to nie była moja pierwsza wycieczka do naszego sąsiada, ale za każdym razem, gdy tam byłem (począwszy od dawnych lat sięgających podstawówki), podobało mi się. Przygraniczne miasta Czech to świetny pomysł na niezobowiązujący, jednodniowy wypad. Wracając jeszcze do akapitów, które zostały napisane wyżej, to oczywiście nie wyczerpałem całej historii, jaką miałem do opowiedzenia - nie tak wszystko od razu. Na podsumowanie raz jeszcze wspomnę, jeżeli masz wahania, z kategorii "jechać, czy nie jechać" - to zdecydowanie jedź! 


wtorek, 31 marca 2015

Stary dobry... "Point and Click"!


Z
 rozrzewnieniem wspominam gry, które miałem okazję odpalić na swoim pierwszym pececie. Jak dziś pamiętam, że pierwszą serią gier jaka została zainstalowana na moim dysku było... Grand Theft Auto! I to już mówi wszystko, nikomu nie trzeba nawet przypominać czym dla świata gier jest seria GTA. Niemniej jednak zdecydowałem się podjąć inny temat, także związany z pierwszymi odkryciami gier na PC. Mianowicie stary, piękny gatunek Point and Click! Wskaż i kliknij.

niedziela, 29 marca 2015

Loozny Czwartek z Miodem w Kulturalnym Clubie!


Kto ma czas chodzić do klubu na koncerty nocą, w środku tygodnia? Ano, jeżeli chodzi o Dohtora Mioda, to obowiązkowo znajduję na taką rozrywkę czas! Nawet jeżeli to oznacza zawalone piątkowe obowiązki. Trudno, raz się żyje. Koncerty nie są przecież co dwa dni. Ale o co mi chodzi? O ostatnie, czwartkowe wydarzenie "Loozny Czwartek" - koncert Mioda w Kulturalnym Clubie w Rybniku. Dzisiaj krótko, zwięźle i na temat. Zapraszam dalej!

niedziela, 22 marca 2015

Astronomiczne ciągutki zawieszone nad naszymi głowami.


Już na samym wstępie przyznam, że dzisiejszy wpis inspirowany jest wydarzeniem, które wielu z nas miało okazję zaobserwować. Mianowicie - zaćmienie słońca. W dzisiejszych czasach zjawisko to nie wzbudza lęków i jest w pełni zrozumiałe, jednak wydaje mi się, że do tak wspaniałych zjawisk w naturze astronomicznej podchodzimy tak samo emocjonalnie jak sto, dwieście, czy pięćset lat temu. Jakby na to nie spojrzeć, pewne zjawiska astronomiczne są jednak bardzo luksusowym dobrem, którego nawet nie można kupić. Trzeba na nie wyczekiwać długimi latami, nie mając nawet pewności czy pogoda pozwoli nam je zobaczyć. Moją główną intencją w stosunku do dzisiejszego artykułu będzie krótkie zestawienie zjawisk jakie dostrzec będziemy mogli na ziemskim nieboskłonie oraz dodatkowo nieco informacji i wyjaśnień na ich temat.

środa, 11 marca 2015

Czy warto chodzić na wykłady?


Nie ma studenta na świecie, który nie zadawałby sobie powyższego pytania. Każdy student przychodzący na wykład, prędzej czy później zacznie się zastanawiać - "Czy aby warto chodzić na wykłady?". Tym bardziej aktualnie pytanie, kiedy zaczyna się kolejny semestr. Zapraszam do niedługiej lektury, studentów i nie tylko...

sobota, 21 lutego 2015

Jak z bicza trzasnął - po semestrze zimowym.



Nadszedł najwyższy czas na nieco bardziej prywatny wpis, niż kolejny z tych stricte publicystycznych. Jednak o ważnych rzeczach zawsze warto wspomnieć i napisać co nieco mimochodem. Do rzeczy. Mam wrażenie, że ledwo rozpocząłem naukę, a tu już koniec semestru zimowego, zaś wraz z nim koniec pierwszej sesji egzaminacyjnej. I choć mawiał Heraklit z Efezu "panta rhei" (czyli: wszystko płynie), to ciężko zdać sobie sprawę z faktu, że aż tak szybko wszystko płynie. Aczkolwiek moim zamiarem nie jest wylewanie smutków i narzekanie. Nazwałbym to raczej drobnym, pozytywnym podsumowaniem ostatniego czasu nauki i nie tylko.