sobota, 21 lutego 2015

Jak z bicza trzasnął - po semestrze zimowym.



Nadszedł najwyższy czas na nieco bardziej prywatny wpis, niż kolejny z tych stricte publicystycznych. Jednak o ważnych rzeczach zawsze warto wspomnieć i napisać co nieco mimochodem. Do rzeczy. Mam wrażenie, że ledwo rozpocząłem naukę, a tu już koniec semestru zimowego, zaś wraz z nim koniec pierwszej sesji egzaminacyjnej. I choć mawiał Heraklit z Efezu "panta rhei" (czyli: wszystko płynie), to ciężko zdać sobie sprawę z faktu, że aż tak szybko wszystko płynie. Aczkolwiek moim zamiarem nie jest wylewanie smutków i narzekanie. Nazwałbym to raczej drobnym, pozytywnym podsumowaniem ostatniego czasu nauki i nie tylko.



Chociaż początek roku nie był w tym kraju nazbyt pomyślny - rozumiem przez to liczne strajki etc. i chociaż nauki miałem niemało, to koniec końców nie będę narzekał. Zawsze dobrze jest wyciągać wnioski z lekcji życia. Pomimo tego, że nauka nie była łatwa, materiał obszerny, a poziom nieco okrutny, to jednak jestem szczęśliwy, bowiem poszerzyłem mocno swoje horyzonty i zaliczyłem egzaminy w pierwszych, a nawet niekiedy zerowych terminach. Pierwszy semestr dodał mi nieco hartu ducha, więcej zapału i wiary w miejmy nadzieję, pomyślny semestr drugi. Jestem zadowolony ze swojego sukcesu. Jednocześnie trzymam ciągle kciuki za bliższych i dalszych znajomych, którzy zmagają się jeszcze z egzaminami. Mam skromną nadzieję, iż wkrótce też będą mogli odetchnąć pełną piersią i na jakiś czas przestaną odczuwać przeszywający oddech zbliżających się egzaminów.

Nawiązując do krótkiego wstępu - nie wiem jak to się stało. Pierwszy semestr był dobrym czasem, w którym poznałem różnych ludzi, nowe miasto i był to również czas wielkich wyzwań oraz odkrywania nowych "lądów" na oceanie mojego życia. Gdy spoglądam przez ramię, to wciąż widzę, tymi "oczyma duszy", pierwszy wykład organizacyjny, pierwszy stres związany z szukaniem auli w ogromnym budynku wydziału itd. Nie wiem gdzie podział się ten czas, bo rychło zbliżyła się ku studentom sesja, która na ten moment stała się najświeższą historią lub dla niektórych niedługo się dopiero taką stanie. I jakie mam wnioski z tej ogólnej lekcji? Chyba głównie takie: warto dobrze korzystać z czasu, który jest w tym momencie i wykorzystywać go twórczo - na samodoskonalenie się, poznawania nowych ludzi i miejsc. Brzmi to bardzo patetycznie i wzniośle, jednak nie jest to przesadna hiperbola. Jest to esencja prawdy, zwłaszcza dla osób w wieku studenckim.

Zmieniając na chwilę temat, bo będę zaraz kończył dzisiejszy wywód, gdy wracałem do domu z Katowic samochodem, nie spoglądałem na monitor komputera pokładowego dłuższy czas. Nic w tym dziwnego, bo nie przyciąga on szczególnie mojej uwagi. Po dwudziestu kilometrach jednak spojrzałem i udało mi się dostrzec wskaźnik temperatury powietrza na zewnątrz - pokazywał dziesięć stopni Celsjusza. Co to znaczy? Powoli, powoli, ale jednak - Witaj Wiosno! Doceniam każdą porę roku, lecz po takiej dziwnej zimie zdecydowanie przydałaby się dla odmiany inna pora roku, która byłaby w pełni udana i spełniona. Będę trzymał kciuki za tegoroczną wiosnę. Jak to się mówi: "Byle do przodu", i tym wesołym banalnym stwierdzeniem będę kończył dzisiejszy wpis.
Pozdrawiam.

1 komentarz:

  1. Czas na studiach rzeczywiście mija bardzo szybko, można powiedzieć, że aż za szybko czasami. Dlatego warto przemyśleć wybór uczelni, kierunku aby wspominać czas bardzo dobrze. W Warszawie na https://wseiz.pl/ na pewno znajdziecie takie kierunki które będą dla Was interesujące, to jedna z najlepszych uczelni technicznych w kraju.

    OdpowiedzUsuń