Sprzątanie popłaca.

Temat, jak najbardziej świąteczny. Chodzi mianowicie o sprzątanie. Na wstępnie sklasyfikuję typy ludzi sprzątających. Otóż ludzie sprzątający dzielą się na takich co w zasadzie nie sprzątają, bo im się nie chce i na takich co sprzątają, bo muszą chociaż ich chęci są prawie zerowe oraz na tych co ciągle sprzątają, ponieważ to lubią. Bez wątpienia jednak faktem jest, że większość społeczeństwa należy do tej drugiej grupy. Myślę, że jest to całkiem w porządku - nie oszukujmy się, żadna skrajność nie jest korzystna. Dzisiejszy wpis poświęcę temu, by przekonać was, że rzeczywiście warto sprzątać, bo się to opłaca! Nieco kontrowersyjny pogląd, prawda?

       

          Ale od początku. Zawsze uczono mnie, że najlepsze historie na powieść, wiersz etc. dają wydarzenia i doświadczenia z naszego życia. Jest to prawda, tym razem nie było inaczej. Powracając jednak do sprzątania bo tego dotyczy moja dzisiejsza opowieść, uważam, że warto to robić od czasu do czasu, nie tylko dlatego żeby nie dopuścić do naszego otoczenia niechcianych lokatorów typu karaluchy i inne żyjątka lub nawet pewne formy radioaktywności. Moim zdaniem (wiem to już z autopsji) opłaca się sprzątać. Chcąc nie chcąc podjąłem się umycia samochodu i wysprzątania jego wnętrza. Pogoda, jak na grudzień jest mało grudniowa - temperatura nie przeszkadza zajmować się takimi sprawami. Za myjnią zaś nie przepadam, mycie samochodu nie jest takie złe. W pewnym sensie to jakaś forma rozrywki, o ile lubi się swój samochód. Z jednej strony cieszę się z dużego auta, z drugiej zaś, gdy raz na jakiś czas trzeba go wysprzątać to ów gabaryt staje się kłopotliwy. Chociażby ze względu latania pięć razy po wodę. Wymyłem go z zewnątrz i przyszedł czas na wnętrze. Tutaj zaczyna się ta najciekawsza część i cała ta puenta. Zająłem się tapicerką, kokpitem, starannie wymyłem liczniki, wszystkie przyciski. Wyczyściłem schowki, poodkurzałem pod fotelami. I co? Zapytałby ktoś. No właśnie to, że pod fotelem znajdowało się trzy złote polskiej jednostki monetarnej, a w schowku kolejne złotówki, tym razem o łącznej wartości czterech złotych. Prawdziwa żyła złota. Ha! Co więcej, przy domowych porządkach odnalazła się zaginiona dyszka za łóżkiem i parę drobniaków pod biurkiem. Poza walutą znalazłem także wiele innych ciekawych rzeczy, które jednak pozostaną tajemnicą. Wolę nie wyciągać ich na forum publiczne. Nie wszystko warto wiedzieć, jeśli nie ma takiej potrzeby.

          Nie ma to jak dodatkowe pieniądze. W każdym razie poza darmowymi miedziakami miło jest wsiąść do czystego samochodu lub posiedzieć w czystym pokoju, bez sterty papierów, kurzu na meblach i innych takich uroków. Za zarobione w pocie czoła pieniądze, zainwestowałem w cydr. Teraz spokojnie mogę się cieszyć przedświąteczną atmosferą i spokojnie sączyć ciecz w rytmie smooth-jazzu. Na zakończenie życzę Wam wesołych świąt i udanego przedświątecznego sprzątania!