wtorek, 2 grudnia 2014

(nie)Warto czytać!





          Od dłuższego czasu chodził za mną powyższy temat. Przyznam, że brzmi kontrowersyjnie. Jak to nie warto czytać? Taki zwrot budzi oburzenie. Zwłaszcza u współczesnych, młodych artystów, którzy przemierzają miasto autobusem, w dziwnej czapce, szaliku i przydużych okularach zasłaniających twarz, liczących sobie skalę dioptrii równą zeru. Oczywiście z książką w ręku, może to i dobrze, ponieważ tak naprawdę sam uważam, iż warto czytać. Większość z nas jest wychowana w duchu literackiego autorytetu. Jeśli tak to można nazwać. Uczyli nas tego w szkołach (przymusowo), ale także często rodzice wpajali nam podejście stawiające książkę na piedestale nauki, gdy chodziliśmy jeszcze do tzw. podstawówki. Nawet w średniowieczu, jak się ostatnio dowiedziałem, edukacja w akademiach polegała na tym, że profesor przez cały wykład odczytywał ważne księgi dla słuchających go żaków. O co zatem może mi chodzić z tym tematem, co mam na myśli? Ciekawych zapraszam do następnego akapitu...


          Otóż od dłuższego czasu zakrzątają moją głowę wydania przeróżnych książek, które chyba niewiele wnoszą do naszego życia. Przeglądając półki w księgarniach zauważałem nie raz, nie dwa masę różnych "dzieł literackich". Współcześnie czytanie jest bardzo popularne i powiedziałbym, całkiem modne. Możemy bowiem czytać książki na komputerze, komórce, czytnikach, tabletach czy po prostu tradycyjnie, z papierowych kartek. Dla wielu ludzi posiadanie książek i ich publiczne czytanie potwierdza ich intelektualizm i nieprzeciętność wśród społeczeństwa. Druk wcale nie jest aż tak drogi, a celebryci zazwyczaj znajdują wydawców z powodu swojej chwilowej sławy. Wielokrotnie usłyszałem w życiu pewną maksymę, także przytoczę ją - "Dziś więcej książek pisze się, niż czyta", to zdanie stanowi chyba świetne podsumowanie. Ale żeby nie być gołosłownym, odwołam się do kilku tytułów tych książek, które moim zdaniem są mało kształcące i interesujące.


"BOMBA, czyli alfabet polskiego szołbiznesu"


"Jak dobrze wyglądać po 40"


                                                      "Sexy Mama"



          Trzeba przyznać, że same tytuły budzą we mnie uczucie lekkiego zażenowania. Co prawda książki celebrytów często stanowią swego rodzaju poradniki, pamiętniki pełne bogatych doświadczeń ich życia na planie filmowym itd. ale daleko im do literatury parenetycznej. Daleko im też do jakichkolwiek walorów naukowych lub czysto rozrywkowych. Mam w tym przypadku na myśli rozrywkę na odpowiednim poziomie. Nie wiem skąd bierze się w nich to poczucie misji, przekazania czegoś ważnego. Jakby sami przeżyli wojnę lub mieli w głowach nieziemskie koncepty czy coś w tym rodzaju. Zmierzam tutaj np. do wybitnych dzieł Hemingwaya.
Zdecydowanie przykre jest współczesne nastawienie wydawnictw. Stosunkowo rzadko promuje się młodych twórców literackich, z nieprzeciętnymi pomysłami i wybitnie płodnymi umysłami. Zaś z drugiej strony jest to całkiem zrozumiałe. Aktor, piosenkarz czy prowadzący pozwoli zbić znacznie większą kasę wydawcy, bo przecież ludzie kupią jego książkę z czystej ciekawości.

          Mam jedną radę dla wszystkich, by uważali co czytają. Czytanie samo w sobie nie jest jeszcze edukujące i rozwijające. Tylko dobra książka może rozbudzić w nas wyobraźnię, uderzyć w nasze emocje czy pozwolić nam poznać kawałek świata i ludzkości z domowego zacisza. Na koniec chcę się jeszcze troszkę zrehabilitować. Powyższa część brzmiała, jakby dzisiaj nikt już nie pisał niczego dobrego. To oczywiście nie jest prawda, wystarczy mieć oczy szeroko otwarte i chłonny umysł, ażeby natrafić na niejedną perełkę. Życzę też wszystkim udanej lektury, zwłaszcza że zbliżają się święta, więc pewnie u wielu z was pojawią się pod choinkami książki. Pamiętajcie, by zawsze czytać to co lubicie! Chyba, że studiujecie, to wtedy siłą rzeczy musicie czytać niekoniecznie ciekawe publikacje.

2 komentarze:

  1. Czytanie ma przede wszystkim sprawiać przyjemność. Sama nie wzięłabym po ręki popularnych "50 twarzy Greya" czy wymienionych przez Ciebie pseudo poradników, ale jeżeli któraś z tych książek zachęci kogoś do regularnego czytania, to nie mam nic przeciwko temu (chyba, że mówimy o 12-latkach czytających erotyk, wtedy coś jest nie tak). Nikt z nas nie zaczynał przecież przygody z czytaniem od poważniejszych pozycji, tak jak nie zaczyna się przygody z bieganiem od udziału w maratonie. Do wszystkiego trzeba dojrzeć.

    OdpowiedzUsuń
  2. Jeden z moich ulubionych nauczycieli w liceum powiedział: "Po co czytać książki słabe skoro są te znakomite".
    Nie ma więc co tracić czasu na literaturę, która do życia nie wnosi kompletnie nic i której autorzy o zdolności literackie nawet nie zahaczają.
    Zgadzam się z Panem w zupełności.;>

    OdpowiedzUsuń