piątek, 28 listopada 2014

Wycieczka do kina - drugie podejście.



          Co prawda minęło już trochę czasu od ostatniego artykułu, ale różnie to z tym czasem jest, więc wpis zamieszczam dopiero dziś. Oczywiście temat, jak można zauważyć powyżej, dotyczył będzie kina. Tak jak sobie obiecałem jakiś czas temu, wybrałem się po raz kolejny do kina.
W zeszłą sobotę (ile to już czasu minęło...) miałem okazję przejść się do kina wraz z dziewczyną. Tak jak planowałem, na seans "Głupi i Głupszy Bardziej". Co z tego wynikło, czy film był fajny i jakie są moje aktualne spostrzeżenia na temat tego magicznego miejsca jakim jest kino, możecie przeczytać już w następnym akapicie. Zapraszam!



          Sobota była dla mnie zakręconym dniem. Wszystko nieco na styk, ale ostatecznie udawało się. Dzień wcześniej jeździłem za częściami do samochodu. Goniłem aby oddać auto do mechanika, tak by było sprawne na sobotę wieczór. Mechanik zapewnił mnie, że odebrać będę je mógł jeszcze tego samego dnia. Jednak nic z tego nie wyszło i do odbioru było w sobotę, o takim czasie, że ledwo wyrobiłem się na projekcję filmu. Miałem to szczęście i bez tzw. dużej obsuwy dotarłem z dziewczyną szczęśliwie do kina, na czas. A jakże to Cinema-City inne jest w sobotni wieczór, w porównaniu do niedzielnego południa. Jawi się jakby zupełnie innym miejscem było, a przecież to te same. Chodzi mi oczywiście o sam fakt, iż wieczorem w sobotę do kina wybiera się masa ludzi. Z tą masą też przyszło się nam zmierzyć i jednocześnie być nią dla innych ludzi. Bo każdy postrzega siebie samego jako kogoś innego, w porównaniu do szarego tłumu, zapominając o tym, że sam jest przecie budulcem owego zgiełku.
Sam wjazd na piętrowy parking stanowił kłopot, ponieważ przed bramką ustawił się długi sznur samochodów, a ruchem na parkingu dyrygował specjalny pracownik parkingowy. Idąc już nieco dalej, na samym początku, nim zakupiliśmy bilet na seans, moja dziewczyna zaopatrzyła nas w popcorn i litr Coca-Coli. Kolejną część wieczoru stanowiła walka o bilety, bo kolejka się dłużyła. Udało nam się je kupić więc zmierzaliśmy wprost do sali kinowej. Była już punkt osiemnasta - początek. Chociaż i tak przebrnąć wpierw trzeba przez piętnastominutowy blok reklamowy wraz z trailerami filmów, na które i tak się nie pójdzie. W końcu zaczęła się projekcja.






         Cóż można powiedzieć o filmie "Głupi i Głupszy Bardziej"? Charakteryzuje się przesadną głupotą, niesamowicie płytkimi żartami oraz scenami czasami nieco obrzydliwymi. Oczywiście to niejedyne plusy tego filmu. Jest ich o wiele, wiele więcej. Warto zobaczyć samemu. Jak nietrudno się domyślić, nie możemy od tego filmu oczekiwać intelektualnych podtekstów, czy poważnych tematów. Głupi i Głupszy Bardziej utrzymany jest w klimacie poprzednich części, ma bawić i pokazywać nierozerwalną przyjaźń dwóch idiotów. Nie uważam tej produkcji za arcydzieło, ale moim zdaniem warto ją obejrzeć chociaż raz. Tak samo jak i poprzednie części. Ktoś mógłby powiedzieć, że to typowa Amerykańska komedia, ot co. Ale chyba właśnie dzięki temu tak świetnie ogląda się ją z popcornem na kolanach, popijając wysokokaloryczną Coca-Colę w ciemnej sali kinowej. Jim Carrey i Jeff Daniels odwalili po raz kolejny dobrą robotę. Dobrze ogląda się ich duet. Mam jednak nadzieję, że reżyser Farrelly nie ma w planach kolejnej części, bowiem mimo, że mi się podobało to z drugiej strony - co za dużo to niezdrowo.



          Kino ma swoje uroki, trzeba się liczyć z tym, że na mniej ambitnych filmach będzie się zmuszonym siedzieć w jednej sali z ludźmi czasami uciążliwymi, którzy nie potrafią się zachować. Mimo to polubiłem to miejsce. Myślę, że w połowie grudnia udam się na kolejny seans, ale jeszcze nie wiem jaki. Wszystko w swoim czasie!




1 komentarz: